Właśnie obejrzałam film Rok 1920 - Bitwa Warszawska. I nieuchronnie porównuję go z innym ostatnim filmem historycznym - Wajdy o Katyniu.
Ten jest dużo lepszy mimo pewnych niedociągnięć. Po pierwsze jest w nim cały kontekst historyczny, wprawdzie zasygnalizowany tylko ale jednak - narada politbiura w Moskwie (Lenin, Stalin i inni), konferencja prasowa dla dyplomatów. Wspomniany też jest wątek ukraiński. W porządku.
W przeciwieństwie do filmu Wajdy - gdzie sam mord na polskich oficerach mógł wyglądać dla nieświadomego, obcego widza jako wybryk garstki żołdaków rosyjskich, a nie jako systemowe działanie radzieckich towarzyszy.
Minusem filmu jest obsadzenie w roli Piłsudskiego D. Olbrychskiego. Jest bardzo ucharakteryzowany ale jest zupłenie nieprzekonujący. Przykład: raz mówi zaciągając, a gdy zapomni to mówi inaczej. Widać, że jest sporo starszy niż PIłsudski w tym czasie był. Już lepszy byłby Żebrowski.
Wątek miłosny i perypetie głównego bohatera (Krynickiego) mają w sobie pogłosy Kmicica. Więc też są w porządku.
Film ma dobre tempo. Nie można się nudzić - a wersji 3D nawet można się znaleźć w środku bitwy pod Radzyminem.
Ostatnim mankamentem jest brak choćby króciutkiego obiektywnego komentarza na końcu filmu czym była Bitwa Warszawska dla Europy.
Wprawdzie Lenin podsumowuje swoją klęskę w jednym zdaniu ale jednak jako strona konfliktu.
Warto pójść - bo brak nam takich filmów, a ten jest zrobiony przez odpowiedniego fachowca.