ogrodniczka ogrodniczka
204
BLOG

13-go nie da się zapomnieć...

ogrodniczka ogrodniczka Społeczeństwo Obserwuj notkę 8

Przynajmnie dla nas - ówczesnych 20, 30-latków.

Wybrałam się dziś na marsz. Pierwszy mój - ten z tych organizowanych 13-go grudnia. Dotychczas nie widziałam potrzeby czcić tego okropnego wydarzenia. Po prostu dobrze je pamiętałam, zapisałam sobie - i to wszystko.

Ale polityczna bieżączka zmusiła mnie dziś do tego. W tę okropną pogodę - mimo wszystko.

Pierwsze deja vu - na pl. Konstytucji stoi koksownik - przy nim grzejące sobie ręce postacie milicjantów i żołnierzy. Dreszcz przeszedł po plecach. To była chyba taka mini rekonstrukcja.

Właśnie przez pl. Konstytucji wracałam na Ursynów późną nocą 13-go, po weselu, z ul. Wilczej. Nie było jeszcze tej nocy koksowników - dopiero zabierali się do wygarniania ludzi z mieszkań.

Drugie deja vu - marsz. Od razu stoją w pamięci marsze 3-cio majowe, nielegalne, w stanie wojennym - na ul. Długiej. I tamto uczucie lęku i jednak odwagi, żeby się postawić tej beznadziejnej władzy - która tak naprawdę nie miała nam nic do zaproponowania. Poza trzymaniem za twarz.

A dziś zebrało mi się na płacz - podczas marszu - nie dałam się - ale jednak cały czas myśl ta mnie prześladuje. Czy już do końca życia będę musiała maszerować? Czy mimo tego, że zmiany niby są na wyciągnięcie ręki, wygrane wybory, to ciągle trzeba walczyć? Czy to jest jakieś fatum, czy co?

 

 

ogrodniczka
O mnie ogrodniczka

Jestem, więc myślę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo